Zostałem poproszony o komentarz do ciekawej dyskusji na temat stanowisk i ról Chief Digital Officer i Chief Data Officer, która miała miejsce podczas Panelu CDO Club, chciałbym rozszerzyć komentarze, które padły podczas tej interesującej wymiany zdań, rozwijając nieco wątek – mówi Ireneusz Suszek, Chief Sales Officer.
Chief Digital Officer vs Chief Data Officer to pozornie bardzo prosta relacja – pierwsza z osób dostarcza materiał do pracy tej drugiej. Chief Digital Officer to stanowisko, z którym miałem zresztą w swojej pracy bardzo dużą styczność. Na przestrzeni ostatnich 20 lat związany byłem z digitalizacją i cyfryzacją najróżniejszych procesów: w bankowości, szkolnictwie, szeroko rozumianym public na poziomie resortów czy e-commerce. A ostatnie lata spędziłem, obserwując digitalizację w energetyce. Dokładnie więc czuję zakres prac funkcji Chief Digital Officer.
Podkreśliłem podczas dyskusji, iż mimo że znaczenie tej funkcji jest dla mnie jak najbardziej jasna, to w zawodowej praktyce osób na stanowisku Chief Digital Officer spotkałem w gruncie rzeczy niewielu. Ale żeby nie być gołosłownym, postanowiłem sprawdzić, jak moje osobiste doświadczenia przekładają się na dane liczbowe.
- W 2005 roku w MTV Networks zatrudniony został pierwszy Chief Digital Officer na świecie.
- Wg badania firmy Bilot z 2017 roku, tylko 5 firm spośród 500 największych w Polsce zdecydowało się na powołanie CDO jako odrębnej roli w organizacji.
Na dzień dzisiejszy, od 2017 roku minęły 4 lata. Należy zatem założyć, że liczba CDO wzrosła. Sądzę jednak, że w dalszym ciągu relatywnie niewiele osób podpisuje się w ten sposób w stopkach maili czy na wizytówkach. Moje przypuszczenia potwierdza również fakt, że mimo intensywnej aktywności zawodowej w epicentrum digitalizacji, nadal nie spotkałem na swojej drodze wielu CDO.
W firmach, które jednak postawiły na sformalizowanie tego stanowiska: jest to osoba odpowiedzialna za transformację cyfrową.
„Cyfrowa transformacja to nie jest zwyczajne wdrożenie zmian, wynikających z wykorzystania nowych technologii. Będzie skuteczna, kiedy umożliwi danej firmie zmianę sposobu funkcjonowania na rynku z uwzględnienie wyzwań i możliwości Cyfrowej Ery”. Cyfrowa transformacja to często również kreacja nowych modeli biznesowych.
Świetnym bieżącym przykładem w tym zakresie są pierwsze w pełni autonomiczne sklepy, które funkcjonując bez personelu, umożliwiają dokonanie zakupu poprzez włożenie towaru do koszyka, a następnie do torby i wyjście ze sklepu. Odpowiednie urządzenia skanują produkty i pobierają opłaty z zarejestrowanej karty. I choć proces ma swoje ułomności wieku dziecięco, to znajomi, którzy korzystają z tego rozwiązania potwierdzają, że jak najbardziej działa.
Zauważmy, że ta digitalizacja odpowiada na zapotrzebowanie rynku. Tworzy nową jakość, pozwala znacząco wyróżnić się organizacji. Znacznie wykracza poza podobne procesy w innych firmach, które stawiają na samoobsługowe stanowiska, które zastępują kasy.
Zatrzymując się na tym przykładzie możemy zauważyć zamknięty obieg pomiędzy digitalizacją -wyznaczającą nowe trendy, a obszarem data. Dlaczego? Otóż dlatego, iż ten drugi – poprawnie zarządzany – pozwoli organizacji na zwiększenie monetyzacji tego pierwszego. Widać w tym nie tylko proste zasilenie danymi przez pierwszy proces na rzecz drugiego, ale również symbiozę, która musi funkcjonować, bo jest warunkiem koniecznym dla obu.
Jeśli zespoły data potrafią usystematyzować te informacje, sprofilować je, oczyścić – układając widoki 360 i Golden Record, to z jednej strony stanowią inspirację dla kolejnych ciekawych projektów digitalizacji, z drugiej zaś, zwiększają wartość organizacji. Nie tylko bezpośrednią, która wynika z digitalizacji i nowych procesów biznesowych, ale również pośrednią, która wynika z wartości danych. A jest ona o tyle cenniejsza, iż stanowi constans w działaniu. Gdyby dana sieć z dnia na dzień zaprzestała sprzedaży i uzyskiwania przychodów z tego tytułu, to dalej jej wartością będą informacje pozyskane i obrobione przez CDO.
Dwa komplementarne uzupełniające się światy nowej rzeczywistości.
W trakcie przedstawiania powyższego komentarza jeden ze współprowadzących panelistów podniósł kwestię, że autonomiczne sklepy to nie jest nowy proces – to dalej ten sam proces sprzedaży, w którym zmieniło się kilka punktów. A potwierdzeniem powyższego ma być fakt, iż ów proces wymaga posiadania w kieszeni telefonu z podpiętą kartą.
Po przemyśleniu chciałbym się do tego twierdzenia odnieść, negując jego zasadność.
Tak jak przytoczyłem w podsumowaniu mojej wypowiedzi: „Cyfrowa transformacja to nie jest zwyczajne wdrożenie zmian, wynikających z wykorzystania nowych technologii. Będzie skuteczna, kiedy umożliwi danej firmie zmianę sposobu funkcjonowania na rynku z uwzględnieniem wyzwań i możliwości Cyfrowej Ery”.
Cyfrowa transformacja to często również kreacja nowych modeli biznesowych.
Sieć, która testuje autonomiczne placówki, dokładnie zrealizowała powyższe założenie – zauważyła potrzeby rynku, jego ograniczenia, ale również trend, w kierunku którego zmierza wiele procesów na rynku. Jeśli spojrzymy na motoryzację, to czy zwykłe, obsługiwane przez kierowców samochody i te autonomiczne, w których człowiek będzie tylko pasażerem, a obecnie jest kontrolującym przebieg realizacji, to na pewno te same procesy biznesowe ?
Zdecydowanie nie – cel obu procesów jest podobny i możemy nazwać go zbiorczo transportem. Ale każdy z nich jest zupełnie odrębnym procesem biznesowym.
Podobnie jest z autonomicznymi sklepami. Postawienie straganu z warzywami na placu targowym i sklepu autonomicznego, który wykorzystuje możliwości Cyfrowej Ery, to zupełnie inne procesy biznesowe. Cel będzie wspólny w takim tylko obszarze, że i ze straganu na placu targowym i ze sklepu autonomicznego, wyjdziemy z podobnymi produktami.
Ponadto chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż już od kilku dobrych lat smartfon z wprowadzonymi danymi karty nie jest jedyną alternatywą dla rozliczeń w placówkach handlowych – co w opinii mojego rozmówcy miałoby wskazywać na podobieństwo do tradycyjnych zakupów. Biometria w połączeniu z rozpoznawaniem osób i zdarzeń przez kamery, daje dużo więcej możliwości autonomicznym usługom w przyszłości.
Podsumowując: Autonomiczne usługi, włączając te w placówkach handlowych, to nowe procesy biznesowe i wg mnie, fraza „nowy proces” nie została w moje wypowiedzi nadużyta.
Temat uważam za bardzo interesujący. Ciekaw jestem również innych opinii, zwłaszcza ze strony sieci, która otworzyła wspomniane punkty w Polsce. Czy w ich ocenie to faktycznie tradycyjny, bieżący proces, trochę tylko zmodyfikowany? Czy też takie określenie mocno umniejsza znaczenie i wagę poczynionych inwestycji w kierunku przygotowania nowych rozwiązań dla klientów sieci?